Moto Euro Trip 2017: z UK na Gibraltar - dzień 4/6 - droga Andora - Barcelona - Almuñécar - draVska
Moto Euro Trip 2017: z UK na Gibraltar - dzień 4/6 - droga Andora - Barcelona - Almuñécar

Moto Euro Trip 2017: z UK na Gibraltar - dzień 4/6 - droga Andora - Barcelona - Almuñécar

Brak komentarzy
     Flamingi, traktor orzący plażę i wyschnięte koryto rzeki... To tylko niektóre z atrakcji. Dokładne opisy i numery dróg poniżej.
Ale większość materiału z tych dni obejrzycie w filmach, bo ciężko opisać dźwięki cykad i walkę mrówek z osą ;)






     Ruszyliśmy z Andory na południe, przez granicę z Hiszpanią. Co ciekawe - w stronę wjazdu do Andory ciągnął się kilometrami korek samochodów, czego nie zauważyliśmy od strony Północnej na granicy z Francją.
     Port d'Envalira to przełęcz wysokogórska (na wysokości 2,408m n.p.m.), położona w Pirenejach, w parafii Encamp w Andorze. Podobno jest to najwyższa asfaltowa droga w Pirenejach. 
          Droga CG-2 wiła się pięknie z Andory do Francji nad przełęczą, łącząc El Pas de la Casa z resztą kraju. Mówi się, że jest to najwyższa europejska droga otwarta przez cały rok.
     Jadąc dalej drogą N-320 wjechaliśmy na przełęcz Col de Puymorens. To przełęcz wysokogórska na wysokości 1,920 m n.p.m. położona w Pirenejach Wschodnich, w południowej Francji. Co ciekawe - niedaleko stąd znajduje się mała enklawa hiszpańska na terenie Francji - Llívia. Wygląda to na mapie bardzo ciekawie. Niżej spróbowałam Wam to zobrazować.
Taki mały hiszpański "Pikuś"na terenie  Francji :)
     Dalej, wspaniałą i krętą drogą N-260 tak załatwiliśmy oponę i stopkę... Kiedy droga jest bardzo kręta a motocykl wiezie dwie osoby i ciężki bagaż na kilka tygodni - nie ma opcji. Nawet najlepsza regulacja zawieszenia w motocyklu nie zda się na za wiele. chyba, że jedziesz sztywno i zakręty bierzesz ogromnym łukiem. W przeciwnym razie będzie to wyglądało mniej więcej tak: ;)
Opona zamknięta. Kleiła się do asfaltu jak na track'u
Przytarta stopka - czasem aż sypały się iskry!
Źródełko, gdzie można było napić się, uzupełnić butelki z wodą i opłukać twarz i ręce. Droga N-260, okolice Toses. 
Font Flor de Neu, Aigua de la Vida
     Dojechaliśmy do miejscowości Sant Feliu de Guíxols, skąd ruszyliśmy bajkową trasą nadmorską GI-682, ciągnącą się, a raczej wijącą się wybrzeżem. 
     Odwiedziliśmy zatoczkę Cala Futadera, gdzie na górze z drogi jest idealne miejsce do zrobienia fotek lazurowej wody i gliniastych, czerwonopomarańczowych skał.
      Dzień zakończyliśmy w miejscowości Sitges, na "Camping Sitges" - gdzie za namiot i motocykl zapłaciliśmy 35 eurosów. Ziemia nie taka twarda jak zwykle - dało się wbijać śledzie. Do tego fajny bar z tanim piwem i blisko do Morza Balearskiego. A nocą po plaży... jeździ traktor z kultywatorem - równając plażę zaraz po przypływie. Swoją drogą - pierwszy raz widzieliśmy coś takiego!
     Nowy, 5 dzień naszej podróży, rozpoczęliśmy solidną kawą na Kempingu. Śniadanie zjedliśmy po drodze, jak zwykle kupując coś w markecie (wtedy wychodzi dużo taniej i dużo więcej). Trzymając się cały czas trasy nadmorskiej, kierowaliśmy się na Walencję.
     Po drodze trafiliśmy na świetną plażę niedaleko cementowni. Niezbyt dużo ludzi, fajne fale i ciepła woda. Kąpiel nie miała końca a nam kompletnie nie chciało się wsiadać na motocykl i jechać dalej. Po marudzeniu i przekładaniu odjazdu w nieskończoność - zebraliśmy się dalej w drogę, z piaskiem kłującym w zadki... ;P
     Jadąc obrzeżami Walencji doznaliśmy szoku, widząc jak wyschnięte jest koryto rzeki Turii. Inaczej wygląda to jednak w centrum miasta. 14 października 1957 r. miasto nawiedziła ogromna powódź, niszcząc zabudowania i pozbawiając życia 81 osób. Generał Franco obiecał odbudować miasto i zapobiec podobnym katastrofom w przyszłości. Postanowiono więc zmienić bieg rzeki i skierować jej wody na południowe obrzeża Walencji, trzy kilometry od naturalnego koryta. Wbrew pierwotnym planom w miejscu dawnej rzeki nie powstała jednak droga szybkiego ruchu. Dziś, po ponad 40 latach od przekierowania wody poza miasto, wyschnięte koryto wcale nie jest miejscem pustym, zniszczonym i martwym. Kliknij i zobacz jak pięknie wygląda to w centrum :) 
źródło: http://www.bestplacesinspain.com/wp-content/uploads/2013/10/turia-garden.png
     Natomiast na trasie N-332 natknęliśmy się na wspaniałe pola soli (tak zwane solne jeziora Santa Pola Salinas), z flamingami.
źródło: http://www.nolimits.life/images/gal-alicante-t2/elche-4.jpg
źróło: http://www.refugiomarnes.com/wp-content/uploads/2014/11/Santa-Pola-Salinas.jpg
     Dalej, jadąc trasą N-332 w stronę Torrevieja, zatrzymaliśmy się w miejscowości La Mata. A dokładnie u Ewy, która ma swój B&B, który zabukujecie na Booking.com, ale nie znajdziecie go w Google... I z całego serca polecam to miejsce! Z zewnątrz wygląda jak rozsypująca się rudera, na zdjęciach szału nie ma... a jak tam wejdziecie - szok! Piękne marmurowe wnętrza, łazienka w stylu japońskim, wielki ogród z kaktusami i agawami. I Właścicielka - przemiła, ciepła dusza, z którą wspaniale rozmawia się przy lampce wina wieczorami :) Kliknij i zobacz gdzie to jest :)
Tak zakończyliśmy dzień pełen wrażeń. Litrowe piwa !
Zachciało mi się jazdy w krótkich spodenkach .Tak wyglądała moja noga po całym dniu w siodle... ;) Na szczęście - jestem odporna i lekkie pieczenie nie sprawiło, żebym miała problemy z zaśnięciem. Padłam jak kawka i spałam, aż budzik brutalnie nie wyrwał mnie ze snu ;) 
Tak wyglądała nasza trasa: 
     Nazajutrz wyjeżdżaliśmy około 8:30 w dalszą trasę. Okazało się, ze nasi przyjaciele spędzali urlop w okolicach Almerii - musieliśmy ich odwiedzić! :) 
     Dzień 5 stał więc pod znakiem wspólnych kąpieli i relaksu. A na koniec - dotarliśmy do miejsca, gdzie mieliśmy świętować nasza rocznicę ślubu, który wzięliśmy rok wcześniej, w 2016 roku, podczas Euro Tripu 2016 :) Almuñécar ! Ale o tym i o wspaniałym, impulsywnym pokazie Flamenco - w następnej części :) 


Obejrzyj to w You Tube:


Prześlij komentarz

Dzięki, że zostawiasz po sobie ślad - to zawsze motywuje :)