3 tygodnie w siodle: Nasz Eurotrip 2016. Dni 10 - 13. Liguria. Cinque Terre. I nasz ślub w Riomaggiore! - draVska
3 tygodnie w siodle: Nasz Eurotrip 2016. Dni 10 - 13. Liguria. Cinque Terre. I nasz ślub w Riomaggiore!

3 tygodnie w siodle: Nasz Eurotrip 2016. Dni 10 - 13. Liguria. Cinque Terre. I nasz ślub w Riomaggiore!

Brak komentarzy
To bardzo ważny wpis dla mnie... bo... Nigdy nie mów nigdy! ;)

Zapraszam do prześledzenia całej podróży
Podsumowanie znajdziesz TUTAJ 

Wpisy z kolejnych dni i odwiedzonych krain:


fot. Laura Bork
     To powiedzenie sprawdziło się w moim życiu aż zbyt wiele razy. Zarówno w tych pozytywnych aspektach, jak i w tych nie koniecznie przyjemnych. W tym przypadku - jakże pozytywnie.
       
     Od niepamiętnych czasów upierałam się przy swoim, że ślub to tylko papier, że po co to komu, że zbędny wydatek, niepotrzebny zachód, stres, problemy etc. A wystarczyło trafić na tego JEDYNEGO i człowiekowi się odwidziało :)
      I tak stało się - wyszłam za mąż :) Ślub odbył się we Włoszech, w malowniczym miasteczku Riomaggiore, położonym w jednym z najpiękniejszych regionów Italii - Cinque Terre. Wszystko było nietypowe - od przygotowań, po naszą zwariowaną podróż motocyklem przez europejskie kraje, by w końcu powiedzieć sobie magiczne 'tak'.
W tym miejscu czas płynie inaczej. Ludzie zwalniają, delektują się zapachem wiatru i wody. Pięknem dookoła. Każdy się uśmiecha. Cinque Terre.
fot. Laura Bork
     Postanowiliśmy, że to będzie dzień NASZ i DLA NAS. Pod jednym względem od zawsze mieliśmy podobne odczucia - żadne z nas nie widziało się, ani nie czuło w roli Panny i Pana młodego na poprawnym i normalnym' polskim weselu. Cała ta otoczka, stres, przepych, spinanie się czy krokiecik doprawiony, czy aby wódeczka nie za ciepła, kto koło kogo ma siedzieć, żeby nie było zadymy, jaki kolor etykietek wybrać na flaszkę... To nie nasze klimaty. Postawiliśmy na spontaniczność i totalnie pojechany romantyzm w naszym rozumowaniu. Zapragnęliśmy połączyć długo planowaną podróż motocyklem do Włoch z naszym ślubem. I udało się! :) Zaprosiliśmy rodzinę i wszystkich bliskich z tą prośbą, że ślub odbywa się we Włoszech, a zamiast kopert i prezentów - prosimy, by kupili sobie bilety na samolot i spędzili ten dzień z Nami.
fot. Laura Bork

 
   Już w drodze do Riomaggiore powalały nas widoki. Człowiek nie wiedział na co patrzeć, wszędzie tak pięknie. Wijące się , kręte drogi, wśród stromych wzgórz usłanych winnicami, morze, piękne zabudowania. bajka. Na zdjęciu La Spezia - piękne miasto i prowincja w której obszarze leży Riomaggiore

     Uwaga! Riomaggiore jest zamknięte dla ruchu drogowego, a parkingi przed miasteczkiem odpłatne i regularnie chodzą osoby sprawdzające auta, czy mają wykupione bileciki parkingowe. Jeśli chcesz zabukowac tu nocleg - upewnij się, że dostępny jest parking lub garaż. Po tym jak dotarliśmy do bram Riomaggiore i udało nam się dostać do środka i odstawić motocykl, wybraliśmy się na zwiedzanie. Miasteczko nieduże, ale na prawdę wiele oferuje. Ruiny zamku, Via d'Amore, Kościółek z kaplicą, morze, zatoczka urokliwa, gdzie z balkonu grają skrzypce (de facto ten sam Pan co u nas na ślubie), lokalne winnice i przepyszne smakołyki prosto z morza, wśród których górowały moim zdaniem smażone owoce morza w panierce - podawane jak frytki ;) 
     Spotkany przypadkiem Pan Anotnio miał wielką wiedzę o Cinque Terre, mówił też w 5 językach i był chętny do rozmowy i jak widać po zdjęciu - chyba nie tylko... jak zaczął się przytulać - daliśmy nogę! ;P Moja mina - bezcenna. -.-
 Zatoczka w Riomaggiore. Po ślubie właśnie tutaj przyszliśmy się kąpać i opalać. Z klifów po prawej skakali nasi weselni goście! (Nie wszyscy oczywiście, nie był to jakiś warunek do spełnienia :P)
     Jako, że mieliśmy zaplanowaną wycieczkę motocyklem po Włoszech, nie skorzystaliśmy z pełnego pakietu proponowanego przez Projektantki Ślubów, gdzie był również nocleg. Wynajęliśmy na własną rękę apartamencik, w którym mieliśmy spać w 4 osoby... co się okazało - w noc poślubną było nas 8! Jakkolwiek to nie brzmi... ;)
     Smart Giacomo, od którego wynajęliśmy niewielki apartamencik w Riomaggiore. A w Smarcie...? Nasza paczka z garniturem, suknią ślubną i wszystkimi gadżetami, jakie wysłaliśmy do Giacomo na 3 tygodnie przed ślubem... No bo jak zabrać kieckę na motocykl?! ;)Jeśli ktoś poszukuje przytulnego noclegu w Rio w idealnej lokalizacji i z garażem - polecam Fisherman's House, które prowadzi starsze małżeństwo - Giacomo wraz z żoną. Mimo tego, ze nie znamy włoskiego - bez problemu się dogadaliśmy! :)
     A tutaj widok z naszego okna - włoska knajpka, uliczka Via Antonio Gramsci, w której kelnerem był Oskar, a prowadził ją jego chłopak. Wystarczyło uchylić rano okiennice i krzyknąć 'Oskar! Buongiorno! Właśnie schodzimy, szykuj dwie kawy!" A po chwili człowiek delektował się pyszną, aromatyczną kawą i rogalikami, a w porze obiadu sałatką z mozarellą di bufala (z mleka bawolic)czy gnocchi z pesto bazyliowym. Mniam!
No i nadszedł ten czas... czas na tę najważniejszą decyzję i magiczne TAK ;)
     Całością zajęły się dwie Panie Agnieszki z 5 Events - Architekci Ślubów. Dzień przed ślubem spotkanie z Panią Agnieszką, dopinanie szczegółów, uzgadnianie detali. Podpisaliśmy stosowne dokumenty w urzędzie włoskim, oglądaliśmy restaurację i zamek, a właściwie jego pozostałości, gdzie miała odbyć się ceremonia naszych zaślubin, Pani Aga dogadała z nami szczegóły jak ma być wszystko przystrojone i tak dalej...
     Wiem, wiem - zapytacie, co tak późno? I że większość par ma to ogarnięte już dużo wcześniej, kobietki spinają się na forach najmniejszymi detalami i załatwiają wszystko pół roku lub rok wcześniej... Z nami kurcze jak zwykle na opak - a wszystko na ostatnią chwilę, na pewno nie ułatwiło to życia Paniom konsultantkom ... ;)

'Markowe spinki do mankietów' ... ;) Stylówka w klimacie moto musi być :)
fot. Laura Bork

Rodzina, która nie mogła dojechać - była wraz z nami ... na Skype! :) No i stało się... Przysięgliśmy sobie, że nie opuścimy się aż do śmierci. Trzęsłam się jak galareta, ale na szczęście długopis nie wypadł mi z ręki...  ;)

 fot. Laura Bork
Już spokojni... po krzyku. Po stresie :)W końcu usłyszałam szum morza i cykady, bo wcześniej nic do mnie nie docierało.
fot. Laura Bork

     Po ślubie przyszła pora relaksu i lenistwa - zimne piwo, ciepła woda, kąpiele, skoki z klifu i wodne szaleństwo :) Za to wieczorem, gdy wszyscy doprowadziliśmy się do ładu po popołudniu nad morzem, wodna taksówka zabrała nas do sąsiedniego miasteczka - Vernazza, gdzie w restauracji czekała na nas kolacja. Taka taksówka to świetne rozwiązanie dla większej liczby osób. Zamiast pociągiem - można delektować się podróżą i widokami z wody :)
     Tutaj wspomniana restauracja. Ristorante al Castello znajduje się na klifie, a jej niesamowite tarasy wychodzące na morski błękit zatykają z wrażenia. Monika, właścicielka - przemiła osoba :)Do końca będziemy wdzięczni, za namówienie nas na tą miejscówkę! Myśleliśmy o innym miejscu. Ale całe szczęście - daliśmy się przekonać. Bajkowe widoki, pyszne menu i niezapomniane wspomnienia :)
Widok z Al Castello
fot. Wiesia Kątna
     Na kolacji w pewnym momencie wszyscy zaczęliśmy ekscytować się kolibrem. Koliber! Koliber! Byłam w szoku - miałam w końcu pierwszy raz w życiu widzieć koliberka... ;) No cóż - Kacper uratował sytuację, robiąc fotkę. na powiększeniu wyraźnie widać, że to żaden koliber, a ćma. Dokładnie Furczak Gołąbek, którego można tez spotkać w Polsce :) Pocieszył mnie fakt wyszperania w necie info, że jest bardzo często mylony z kolibrem, właśnie przez sposób picia nektaru w locie :)
Wielka ćma, jak koliber - Furczak Gołąbek, fot. Kacper Bork

Ufff, co za piękne, szalone i pełne przeżyć 3 dni! :)fot. Laura Bork
Czas na nas! W drogę! :)
fot. Laura Bork

fot. Wiesia Kątna

fot. Laura Bork
Serdecznie dziękujemy
wszystkim Gościom, Przyjaciołom i tym, którzy trzymali za nas kciuki :) Tym, którzy poklepali z pozytywnym nastawieniem i powiedzieli ' Realizujcie swoje marzenia, to Wasz dzień'. Nie zamienilibyśmy ani jednej minuty z tego dnia. Dzięki Wam - było cudownie.
Dziękujemy! 
Agnieszce i Agnieszce ;) z 5 Events - Architekci Ślubów 
Marcinowi i Kacprowi z M&K Studio
Laurze z Laura Bork Fotografia
Magdalenie Jurkowskiej z Salonu Magdalena

A tu takie cudo od chłopaków z M&K Studio - jesteście najlepsi :*


I jeszcze na koniec kilka ujęć z naszej kamery

Prześlij komentarz

Dzięki, że zostawiasz po sobie ślad - to zawsze motywuje :)